W czasach PRL-u książeczki mieszkaniowe były odpowiednikiem konta oszczędnościowego. Za zgromadzone pieniądze można było kupić mieszkanie. Wszystko zmieniło się wraz z nadejściem hiperinflacji. Okazuje się, że można wyciągnąć z niej część zgromadzonych środków.
Więcej przeczytasz tu: https://kobieta.wp.pl/wielu-z-nas-ma-je-w-szafce-sa-warte-nawet-10-tys-zlotych-7052546743614112a