– Po kilku sekundach od otwarcia okna drzwiczki się blokują i nikt nie może ich już otworzyć od strony ulicy. Ten mechanizm ma zabezpieczać przed ewentualnym wyjęciem dziecka z okna przez kogoś postronnego. Jeśli ktoś znajdzie się w środku, to nie może z niego wyjść, dopóki ja nie odblokuję alarmu. Ludzie są wtedy bardzo zdziwieni – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską siostra Macieja Miozga ze zgromadzenia sióstr boromeuszek, która pracuje we wrocławskim oknie życia przy ul. Rydygiera 22-28.
Więcej przeczytasz tu: https://kobieta.wp.pl/pracuje-w-oknie-zycia-zarty-moga-skutkowac-tym-ze-matka-wyrzuci-dziecko-na-smietnik-6799998163696128a